79. rocznica likwidacji obozu

esienią 1944 r. przy zacieraniu śladów funkcjonowania obozu pracowało jeszcze ok. 80–90 Żydów, w tym przywożonych z Łodzi robotników z komand roboczych pozostałych po sierpniowej likwidacji getta. Więźniów tych sukcesywnie mordowano. Komendant obozu SS-Hauptsturmführer Hans Bothmann odwlekał likwidację obozu aby dowodzone przezeń komando nie zostało wysłane na front wschodni. Ostatecznie nastąpiła ona w nocy z 17 na 18 stycznia 1945 r. Decyzję tę należy powiązać z rozpoczętą w tym samym czasie ewakuacją Niemców z powiatu kolskiego. Jak wspominał inspektor lasów Heinz May, który podczas okupacji nadzorował nadleśnictwo Koło: „Około godziny 3-ej nad ranem zostało przekazane poprzez kierownictwo powiatu hasło „Gneisenau”. Oznaczało ono natychmiastowe zaalarmowanie oddziałów obrony terytorialnej. Około kwadransa później doszło hasło „Florian Geyer”. Oznaczało to natychmiastową ewakuację ludności cywilnej przy użyciu zaprzęgów konnych (kolumny ewakuacyjnej)”.
Do dramatycznych wydarzeń doszło wówczas w spichlerzu, w którym przebywało jeszcze 47 żydowskich więźniów – krawców i szewców oraz robotników porządkowych. Niemcy zaczęli ich wyprowadzać piątkami i rozstrzeliwać przed budynkiem. W pewnym momencie zdesperowani Żydzi podjęli heroiczną decyzję o walce o swoje życie. Wciągnęli na piętro spichlerza znienawidzonego Hauptwachtmeistra Lenza, nadzorcę obozu leśnego (jednego z najokrutniejszych członków załogi) i powiesili, następnie z odebranej mu broni ostrzeliwali oprawców, zabijając policjanta Haasego. Wówczas komendant Hans Bothmann wydał rozkaz podpalenia spichlerza, w pożarze budynku zginęli ostatni więźniowie. Likwidację obozu przeżyli jedynie Szymon Srebrnik i Mordka Żurawski.
W 79. rocznicę likwidacji obozu pamięć ostatnich ofiar uczcili kierownik Oddziału Bartłomiej Grzanka z pracownikami.
Tak likwidację obozu wspominał Szymon Srebrnik:
„Obóz zlikwidowano – baraki rozebrano. Wysłano z powrotem maszyny do darcia bielizny i ubrań. Piece rozebrano. W spichrzu pozostało 87 robotników, Żydów. Byli to krawcy i szewcy. Ci mieszkali na górze. Liczba robotników malała i ostatecznie zostało 47. 22 krawców i 25 robotników podwórzowych. […] Gdy nadchodziły wojska Radzieckie w nocy, daty nie pamiętam, wywoływano wszystkich robotników i kazano wychodzić piątkami – teren był oświetlony reflektorem samochodu. Ja wyszedłem w pierwszej piątce. Lenz kazał położyć się na ziemi. Strzelał on z rewolweru wszystkim po kolei w tył głowy. Straciłem przytomność. Odzyskałem ją, gdy koło mnie nikogo nie było. Wszyscy SS-mani strzelali do wnętrza spichrza. Przyczołgałem się do samochodu, który oświetlał teren i stłukłem oba reflektory. Korzystając z ciemności uciekłem. Rana nie była śmiertelna. Kula przeszła przez szyję, przeszła przez usta i przebijając nos wyszła na zewnątrz. Schowałem się w stodole Wieczorka (za jego wiedzą). Nie znaleźli mnie”.
źródło: Muzeum byłego niemieckiego Obozu Zagłady Kulmhof w Chełmnie nad Nerem

Social Media Auto Publish Powered By : XYZScripts.com